K-Avalanche

The homepage of Avalanche

Tekst do skończenia

:)

[Data oryginalnej publikacji: 2006]

Noc, gdzieś przed północą na osiedlu zbudowanym w latach 80. W słabo oświetlonym pokoju siedzi dziewczyna. Wydaje się być niespokojna. Na balkonie leży cień framugi okna, który urywa się w miejscu spotkania z czernią. Z okna widać bardzo ciemne, niemal czarne niebo z lekkim odcieniem granatu i kilkunastoma delikatnie migającymi punkcikami. Jego bezkresność przytłacza rozum i duszę obserwatora, zmusza do zadumy i wywołuje dreszcze. Tuż na przeciw stoi niemal taki sam blok z setką rozświetlonych okien, w których widać malutkie przedmioty. Plac między blokami jest skąpany w mroku i opustoszały.
Ona znów spojrzała na kartkę i podniosła słuchawkę telefonu.

– Mamy dwudziesty pierwszy wiek! Przecież z każdym da się jakoś skontaktować! Niby minęło kilka miesięcy, ale…

Ciszę zagłuszającą delikatne szmery które wydawała przerwał nagle przerywany ton ze słuchawki. Nie ma takiego numeru. Poczuła się samotna jak nigdy. Choć za ścianą na pewno ktoś mieszkał, była tego pewna, to tak naprawdę była sama. Nagle wstała i zaczęła się nerwowo krzątać po pokoju myśląc co ma teraz zrobić. Nieustannie odganiała myśl, która nawiedzała jej głowę, myśl o tym by się uspokoić i położyć spać. Nie chciała tego, nie mogłaby zasnąć ze świadomością, że nic nie zrobiła.

Tu póki co jest spora luka…

Otworzyła ją i wyjęła z niej kartkę, na której było napisane:

“Ten świat jest nieprzewidywalny… Od kiedy straciłem z Tobą kontakt przestałem wierzyć, że jest na nim coś niezmiennego. Zwątpiłem w pewność wszystkich tych chwil, dla których żyjemy. Jednak dziś obudziłem się z pewną myślą – jest kilka rzeczy, których możemy być pewni. Ja jestem i bardzo chciałbym, żebyś Ty też była. Znasz moje pasje, one nigdy nie przeminą. Choćbym uciekł na koniec świata, zawsze zabiorę je ze sobą. Mam nadzieję, że któregoś dnia wrócisz i mnie odnajdziesz. Będę na Ciebie czekał pełen tych samych uczuć, z którymi mnie zostawiłaś, ale również pełen tęsknoty i żalu. Nie bój się jednak, chodź do mnie… Przecież wiesz, że tylko to ma sens…”

Stała trzymając kartkę i wciąż się uśmiechała. Uśmiechała się…, a jeszcze chwilę temu rozpaczała. Zaczęła intensywnie myśleć nad tym co przeczytała. Przypominała sobie losowo chwile spędzone wspólnie z nim. Znów posmutniała, ponieważ uświadomiła sobie, że stoi tu i teraz sama, a on jest… Nie wie nawet gdzie jest… Znów nie wiedziała nic i była bezsilna. Przynajmniej tak się czuła. Ostatnie dni szarpały jej nerwy, być może przez zmieniający się co chwilę nastrój. Teraz nie miała już sił i poczuła słodką błogość, którą starała się odpędzić.

Tu też jest spora luka, nawet większa niż poprzednia ;)
A to poniżej jest myślą wyrwaną z kontekstu.

Tak wiele razy musiała pokonać rzekę nocą. Czasem się zatrzymywała na moście i patrzyła na światła.